Patrzymy w tabelę i sobotni rywal Górnika, w końcu mistrz Serbii, jest na drugim miejscu. Rozczarowanie?
- Strata do Crvenej Zvezdy jest co prawda spora, ale trzeba pamiętać, że w Serbii skorzystano z polskich wzorców i po sezonie zasadniczym punkty zostaną podzielone. Poza tym przed nami cała runda wiosenna. O rozczarowaniu nie ma mowy, bowiem rok 2017 został uznany za najlepszy w historii. Pierwszy raz zdarzyło się, by klub w jednym roku zdobył dublet i jeszcze awansował do wiosennych meczów w europejskich pucharach. Połączenie ligi z Europą jesienią nie było łatwe, ale nie robi się z tego wielkiej tragedii.

Kto jest dziś największą gwiazdą Partizana?
- Na pewno bramkarz Vladimir Stojković, absolutnie numer jeden w całej Serbii. Na pewno będzie „jedynką” na mistrzostwach świata w Rosji. Grał przez lata w wielu europejskich klubach, takich jak Nantes, Sporting Lizbona, Wigan czy Nottingham Forest. Wrócił do Serbii jest w wybornej formie. Bez jego jakości w bramce nie byłoby chyba wyjścia z grupy Ligi Europy. Być może przeciwko Górnikowi zagra Djordje Ivanović, którego Partizan ściągnął tej zimy ze Spartaka Suboticia. To bardzo dobry ofensywny pomocnik, który ma szansę pojechać na MŚ. Został wybrany na najlepszego gracza ligi w rundzie jesiennej. Rzadko się zdarza, by dokonał tego piłkarz spoza Belgradu. To duże wzmocnienie. Kosztował około 450 tysięcy euro. Wciąż klasowym piłkarzem jest 30-letni Zoran Tosić, który grał w Lidze Mistrzów z CSKA Moskwa, a wcześniej w FC Koeln i Manchesterze United. Ciekawostką jest fakt, że w obronie gra dwóch piłkarzy o tym samym imieniu i nazwisku. Nazywają się Nemanja Miletić.

Partizan to mieszanka rutyny z młodością?
- Tak, choć oczywiście nie jest to drużyna tak młoda jak Górnik. Średnią zawyża między innymi Sasza Ilić, który ma 40 lat. Od dwóch lat dyrektorem sportowym klubu jest dobrze w Polsce znany Ivica Iljev, były gracz Wisły. Wykonuje dobrą pracę. Ciekawostką jest fakt, że po zdobyciu dubletu zmieniono trenera. Powód był prosty. Marko Nikolić dostał świetną propozycję z Videotonu na Węgrzech. Zastąpił go Miro Djukić, były gracz Valencii.

Kto dziś jest kibicowsko najmocniejszy w Serbii?
- Pół na pół. Tak w Belgradzie, jak poza nim. W Serbii każdy kibicuje swojej drużynie i albo Crvenej, albo Partizanowi. Byłem latem na derbach. Dla mnie bomba. Atmosfera, race, śpiewy… Miejscowi mówili jednak, że było nudno. W lidze liczą się te dwa mecze. Pozostałe są tylko tłem, stąd na meczach ligowych Partizana jest po 3-4 tysiące widzów. Pod tym względem Górnik jest daleko w przodzie.

A sportowo?
- Partizan w polskiej lidze rok rok grałby o mistrza. Podobnie jak Crvena Zvezda. To nie przypadek, że oba kluby wciąż grają w pucharach. Serbowie cieszą się, że zmierzą się z Górnikiem, czołowym klubem polskiej ligi. Tym bardziej, że pamiętają starcie sprzed lat w pucharach. Wiosną zagrają z Czechami, więc styl Górnika powinien trenerowi odpowiadać. Kibiców Górnika z kolei musi cieszyć, że gramy z tak silnym rywalem. Co ciekawe, w swojej bogatej historii Górnik w pucharach grał tylko z jednym klubem byłej Jugosławii. Właśnie z Partizanem.

Do jakiej historii fani Partizanu najczęściej wracają?
- Na pewno do finału Pucharu Europy. Lata 60. były bardzo dobre, podobnie jak dla Górnika. Ważną postacią piłki sprzed 20 lat był z kolei Predrag Mijatović, który był napastnikiem Realu i zapewnił mu wygranie Ligi Mistrzów. Fanów cieszy jednak dzień dzisiejszy. Zespół jest mocny, wiosną w pucharach gra pierwszy raz od 13 lat i nie jest bez szans na sukces.