To rzadki przypadek, by w jednym roku kalendarzowym trzy razy zmierzyć się z jednym klubem i to w różnych rozgrywkach. Tak było w 2017 roku w przypadku konfrontacji Górnika z Sandecją. Najpierw, 17 marca drużyna z Nowego Sącza przyjechała na Roosevelta walczyć o punkty w pierwszej lidze. Górnik wygrał pewnie 2:0, a bohaterem wieczoru był Łukasz Wolsztyński, który strzelił obie bramki. Jak łatwo zauważyć, nie tak dawno minął rok od tego spotkania.

Latem obie drużyny świętowały awans do ekstraklasy, a jednak nim zagrały o punkty, zmierzyły się w Pucharze Polski na stadionie w Zabrzu. Mecz był dramatyczny, Górnik prowadził już 2:0 (Matuszek i Angulo), by w samej końcówce stracić dwa gole, jednego w kuriozalnych okolicznościach. Tomasz Loska obronił „jedenastkę”, a chwilę potem piłkę do własnej bramki skierował Erik Grendel. W dogrywce trafił niezawodny Igor i Górnik awansował do kolejnej rundy.

Mecz trzeci to starcie w ekstraklasie. Grano w Niecieczy, Górnik do przerwy przegrywał 0:1, jednak w drugiej połowie trafili Matuszek i Angulo. Spotkanie zakończyło się więc wygraną drużyny Marcina Brosza 2:1. Jak łatwo zauważyć siedem goli strzeliło Sandecji trzech piłkarzy – Angulo – trzy, Wolsztyński i Matuszek – po dwie. Wierzymy, że dobra passa w meczach z tym rywalem zostanie w sobotę podtrzymana. Dzięki komu? To rzecz drugorzędna, choć patrząc na statystyki może to doskonały moment na przełamanie dla Igora. Oby.