Liverpool pewnie pokonał Bournemouth we wczorajszym meczu ligowym rozgrywanym na Anfield. Podopieczni Jürgena Kloppa strzelili trzy gole, nie tracąc żadnego, ale menedżer Wisienek twierdzi, że pierwszy z nich nie powinien zostać uznany i miał ogromny wpływ na resztę spotkania.
- To był niezwykle ważny moment spotkania. Dobrze się broniliśmy, Liverpool nie miał zbyt wielu sytuacji. Ale po stracie gola musieliśmy zmienić nasze nastawienie.
- Mieliśmy konkretny plan i dobrze go realizowaliśmy. Wszyscy zawodnicy odpowiednio wywiązywali się ze swoich obowiązków. Mecz wyglądał dla nas obiecująco przez pierwsze 15-20 minut. Trafienie Liverpoolu na 1:0 było punktem zwrotnym tej rywalizacji.
- Szczerze mówiąc, nie widziałem dokładniej tej sytuacji, ale osoby z mojego sztabu szkoleniowego powiedziały mi, że pierwsza bramka nie powinna zostać uznana. Sadio Mané był na spalonym. Na szczęście w następnym sezonie Premier League pojawi się VAR, który będzie niezwykle pomocny. Przyniesie to korzyści każdej drużynie.
- Ostatecznie wynik jest dla nas wielkim rozczarowaniem, ale mieliśmy kilka dobrych momentów w tym spotkaniu. Musimy pozostać spokojni i walczyć dalej - zakończył Eddie Howe.