Wielkimi krokami zbliża się czas ostatecznych rozstrzygnięć w lidze. Górnik pierwszy z siedmiu meczów zagra w najbliższy, świąteczny poniedziałek. O 18.00 zabrzanie spotkają się z Arką Gdynia. Na mecz przyjedzie ze Szwajcarii między innymi Bogdan Gunia, kapitan drużyny mistrzowskiej z 1985 i 1986 roku.

Można od trzech dekad mieszkać w Szwajcarii, ale święta najlepiej „smakują” w Polsce?

- To prawda. Przyjeżdżam w piątek wieczorem. Odwiedzę mamę, potem kieruję się na Jelenią Górę, ale w poniedziałek obowiązkowo odwiedzę Zabrze. Przyjadę specjalnie na mecz z Arką.

To dobry czas na granie w piłkę?

- Cała Europa gra w poniedziałek. Moim zdaniem termin jest ok, pod warunkiem, że ktoś nie wyjeżdża z domu. Zwykle w drugi dzień świąt popołudnie spędza się na spacerze, ludzie chcą w końcu odejść od stołu i aktywnie spędzić czas. Dlatego mecz o 18.00 jest idealny, by nawet całą rodziną wyjść z domu i pokibicować.

Rozumiem, że śledzisz wyniki Górnika?

- Śledzę i przyznam, że kosztuje mnie to więcej nerwów niż w czasach, kiedy sam grałem. Po meczu z Legią długo nie mogłem dojść do siebie, a nerwy były takie, że przy stanie 1:1 przestałem oglądać. Na szczęście odwrotnie było we Wrocławiu, gdzie zdobyliśmy bezcenne punkty. To jest fajna drużyna, na pewno lepsza sportowo i bardziej doświadczona niż jesienią. Jestem przekonany, że Górnik utrzyma się w lidze, ale nawet na moment nie można stracić koncentracji.

Ona będzie kluczem do sukcesu?

- Też. Trzeba grać skutecznie, mądrze bronić, ważna będzie odporność na stres, bo ten z każdym meczem będzie większy. On często powoduje, że proste rzeczy stają się trudne. Ważne, by nie tracić goli. Jak we Wrocławiu. Górnik potrafi strzelać na 1:0. Jeżeli zespół nauczy się utrzymywać wynik, to będzie dobrze.

Czego życzysz kibicom w czasie świąt?

- Nie powiem nic oryginalnego. Zdrowia i wygranych Górnika. I przyjdźcie w poniedziałek na stadion, najlepiej z całymi rodzinami. Niech to będzie święto zakończone wygraną piłkarzy.