Jest obecny na każdym meczu Górnika. Pogodny, przesympatyczny facet, świetny gawędziarz. Obok swoich pokoleniowych kolegów z boiska, dla ludzi parających się historią futbolu, stanowi prawdziwą kopalnię wiedzy.
Na przełomie lat 60-tych i 70-tych był jednym z najlepszych lewych obrońców na świecie. Ciężko było przy nim pograć, przekonał sie o tym nawet słynny Garrincha. Złoty medalista Igrzysk Olimpijskich w 1972 roku, ostoja defensywy reprezentacji Polski, a przede wszystkim przez 3 lata piłkarz naszego Górnika. Niestety, tylko trzy, bowiem przykra kontuzja przedwcześnie przerwała jego karierę... Dzisiaj w dniu urodzin nie chcę po raz kolejny przypominać szczegółów biografii solenizanta. Podzielę się za to z kibicami bardzo ciekawymi opowieściami Pana Zygmunta, których miałem okazję wysłuchać...
Opakowanie też ważne
W 1971 roku otrzymał razem z Lubańskim powołanie do zespołu...reszty świata, który miał rozegrać z zespołem Dynama Moskwa mecz pożegnalny wybitnego bramkarza - Lwa Jaszyna. Przed wyjazdem - wspomina - pojechaliśmy razem z Włodkiem do Warszawy i w siedzibie PZPN-u wręczono nam prezent dla Jaszina. W Moskwie wystąpiliśmy obaj w II połowie spotkania. Po ostatnim gwizdku sędziego złapałem piłkę i mam ją do dziś. Po meczu wyczyściłem ją i zebrałem autografy od wszystkich - Przy okazji miał tam możliwość zagrać z piłkarzem, którego uznawał za wzór - Włochem Giacinto Facchettim.
Wieczorem piłkarze zebrali się na imprezie w hotelu " Rossija" – kontynuuje Anczok - i pod koniec kolacji każdy wręczał prezent bohaterowi wieczoru. Szliśmy za Węgrem który wręczył Jaszynowi oryginalną miniaturkę węgierskiego parlamentu wykonaną z kości słoniowej, Facchetti dał gustowny sygnet, a my... zestaw sztućców w czarnej walizeczce. Dali go nam przed wylotem , opakowany w szary papier. Poczuliśmy sie trochę nieswojo, więc zerwaliśmy ten nieszczęsny papier i wręczyliśmy upominek bohaterowi wieczoru. Co prawda Jaszin nie zwracał uwagi na rodzaj upominków, ale jednak poczuliśmy sie jak ubodzy krewni na przyjęciu... Pierwszy raz uczestniliśmy w takiej uroczystości - wspomina. I właśnie do niego niemiecki trener Helmut Schön, obecny na Łużnikach, dwa tygodnie po meczu wysłał list gratulacyjny, w którym stwierdził, że widziałby Polaka w jednym z klubów ligi niemieckiej.
Pożar w uzdrowisku
Leczyliśmy kontuzje razem z Włodkiem Lubańskim - wspomina Pan Zygmunt - Wysłano nas wiosną 1974 roku do sanatorium w Sudetach. No cóż, wiedzieliśmy już, że mistrzostwa świata w RFN obejrzymy - ale w telewizji. Dla nas nadszedł czas rehabilitacji. W sanatorium, wiadomo zabiegi, masaże, kąpiele borowinowe, i tak codziennie. Kiedy człowiek przychodzi do pokoju, najchętniej kładzie się na łóżko. Jest taki rozluźniony i trochę zmęczony. Wróciliśmy więc któregoś dnia po takich zabiegach do pokoju, położyliśmy się, oko samo sie zamyka, ale na szczęście dojrzałem jeszcze, że z kontaktu obok łóżka Włodka wydobywa się dym! Włodek - wołam - coś się pali . Zerwaliśmy się na równe nogi. Otwarliśmy drzwi na korytarz i zaczęliśmy dobijać sie do pokoju obok, skąd jak sądziliśmy wydobywa sie dym. I faktycznie, tam właśnie nastąpiło zwarcie w instalacji elektrycznej i już zaczęło sie palić! Podnieśliśmy alarm w budynku i dzięki temu wszystko skończyło sie dobrze. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdybyśmy usnęli, a od tego dzieliły nas dosłownie sekundy. A budynek w dużej części miał drewniana konstrukcję... Wszyscy gratulowali nam refleksu. Do końca pobytu nie brakowało nam przysłowiowego ptasiego mleka - kończy wspomnienie.
Wybuchowy pasażer
W połowie lat 80-tych Anczok w piłkę już nie grał. Trzeba było jednak z czegoś żyć. Miał wtedy Mercedesa, tzw. "beczkę", którą kupił za pieniądze zarobione na saksach w USA i Norwegii. Jeździł na taksówce, bo dzięki temu mógł pracować w miejscowej Sparcie Lubliniec jako szkoleniowiec. Jechał właśnie z pasażerem w stronę dworca, gdy na poboczu pomachał ręką jakiś młody człowiek. Zażyczył sobie kursu do Częstochowy. No, z Lublińca do Częstochowy to był konkretny kurs. Pan Zygmunt wziął chłopaka i przez chwilę jechali we trzech. Gdy pierwszy pasażer wysiadł, ruszyli w stronę Częstochowy. Młody człowiek siedział z przodu obok kierowcy. Pan Zygmunt uznał, że nie wyglądał na takiego, który szasta pieniędzmi na taksówki. Jechali przez chwilę w milczeniu, po czym wywiązał sie pomiędzy nimi mniej więcej taki dialog:
-Wie pan, że taki kurs kosztuje około 1000 złotych?
-Mhm, odparł pasażer.
-Wie pan, chciałbym jakąś zaliczkę od pana...
-Może być dowód osobisty - zapytał młodzieniec?
Pan Zygmunt pokazał wtedy kilka dowodów, które leżały w schowku. To własność pasażerów, którzy nie mieli czym zapłacić po kursie. Wtedy oddawali je w zastaw i odbierali po uregulowaniu należności.
-Sam pan widzi, że to dla mnie nie jest specjalnie wiarygodny argument - stwierdził Anczok.
-A taki byłby dobry? - zapytał pasażer. Kierowca zerknął przez ramię. Młodzieniec trzymał w ręce granat. A palec...na zawleczce!
-No tak, to jest argument - stwierdził Anczok i kontynuował kurs w stronę Częstochowy .
Cała historia znalazła szczęśliwe zakończenie. Co prawda w Częstochowie w chwili, kiedy z innym taksówkarzem Anczok chciał rozbroić "wybuchowego" pasażera, ten uciekł, lecz akcja milicji okazała się skuteczna.
Wszystkiego najlepszego Panie Zygmuncie!
opr. Marek Dziechciarz
fot. Łukasz Laskowski / źródło: Pressfocus
gornikzabrze.pl
Lp | Drużyna | Punkty | Z. | R. | P. |
---|---|---|---|---|---|
1 | Śląsk Wrocław | 33 | 10 | 3 | 2 |
2 | Jagiellonia Białystok | 30 | 9 | 3 | 3 |
3 | Lech Poznań | 29 | 8 | 5 | 2 |
4 | Raków Częstochowa | 27 | 8 | 3 | 3 |
5 | Pogoń Szczecin | 26 | 8 | 2 | 5 |
6 | Legia Warszawa | 24 | 7 | 3 | 4 |
7 | Zagłębie Lubin | 21 | 6 | 3 | 6 |
8 | Górnik Zabrze | 19 | 5 | 4 | 6 |
9 | Radomiak Radom | 18 | 5 | 3 | 6 |
10 | Stal Mielec | 18 | 5 | 3 | 7 |
11 | Piast Gliwice | 17 | 2 | 11 | 2 |
12 | Warta Poznań | 17 | 4 | 5 | 6 |
13 | Korona Kielce | 16 | 3 | 7 | 4 |
14 | Widzew Łódź | 16 | 4 | 4 | 6 |
15 | Cracovia | 15 | 3 | 6 | 5 |
16 | Puszcza Niepołomice | 13 | 3 | 4 | 8 |
17 | Ruch Chorzów | 8 | 1 | 5 | 7 |
18 | ŁKS Łódź | 8 | 2 | 2 | 11 |